Z góry przepraszam, że jest taki krótki ten rozdział ;c
-------------------------------------------------------------------------------------
***
- Halo! July,
jesteśmy już, wstawaj śpiąca królewno. – Harry tak się darł, że musiałam się
obudzić. To normalne, że zasypiam w podróżach. Te żmudne 5 godzin w samochodzie
działało na mnie usypiająco.
Gdy wyszłam
z auta, znajdowałam się przed zwyczajnym wieżowcem mieszkalnym. Nie wyróżniał
się, był raczej przeciętny wśród tych okolic.
- No dobra…
chcę cię tylko ostrzec, że pierwsze spotkanie z Louisem nie zawsze jest..
idealne. Trzeba go lepiej poznać. – zakłopotał się. Nie wiem co konkretnie
miała na celu jego wypowiedź, ale coraz bardziej zaczynam się bać tego Louisa. Gdyby
ten jego przyjaciel byłby normalny i bezpieczny, zapewnie nie pierdoliłby, że
pierwsze wrażenie na nim, nie jest najlepsze.
- Zaczynam
się go bać. – zrobiłam minę pełną żalu, zakładając kosmyk włosów za ucho.
***
Harry
zapukał do ciemno brązowych drzwi i
podciągnął rękawy od swojej koszuli. Boże, ta koszula była tak zjechana… Z
resztą, jego buty też. Nigdy nie spotkałam się z takim specyficznym stylem. Wyglądał niedbale, ale zarazem seksownie.
Jestem pewna, że laski się do niego kleją. Jak do rzepa. Po chwili zza progu
wyłonił się niższy od Harry’ego szatyn, ubrany w zupełnie innym stylu.
- Harry!
Nareszcie jesteś, ty moja cioto!
- Cześć
Louis! Tak miło mi cię widzieć, ty druga cioto. – Harry kipiał zirytowaniem.
Przez te ich przywitania, nie mogłam powstrzymać chichotu.
- Czy mi się
zdaje, czy moja ciota znalazła sobie dziewczynę?
Ha ha, on
naprawdę go wkurwiał. Komiczny widok.
- Kurwa! Nie
nazywaj mnie tak, wiesz jak tego nie lubię!
Co za
bulwers.
- Wiem, że
tego nie lubisz, ale ja lubię gdy się denerwujesz. Wtedy wyglądasz jak ciota. –
nawet nie zauważyłam kiedy na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech,
spowodowany tą sytuacją. Wspominałam, że dalej staliśmy na korytarzu?
- Dokończymy
to później Tomlinson. – wydyszał Harry. – to jest July. Można powiedzieć, że ją
przygarnąłem. Chyba nie masz nic
przeciwko temu, aby zatrzymała się u nas na pewnie czas?
Louis uniósł
brwi do góry i wygiął dolna wargę na wierzch, po chwili się uśmiechając. To
chyba dobrze, że się uśmiecha.
- Oczywiście
że nie mam nic a nic przeciwko temu, aby July się u nas zatrzymała. Wygląda jak
aniołek.
Aha, czyli
kolejny koleś, który chce usłyszeć moje kazania, żeby mnie tak nie nazywał?
- Czy wy
kurwa czytacie sobie w myślach, czy co?
Ich miny
przejawiały się zdziwieniem i rozbawieniem. Ja pierdolę, psychole z uśmiechami
na ryju.
- Nie
rozumiem o co ci chodzi. – Harry zgrywał niewiniątko. Oj, ja i m zrobię piekło
w tym domu.
- Po prostu
mnie tak nie nazywajcie, dobrze? Wtedy może przeżyjecie tą noc.
- Awr!
Widzę, że aniołek ma charakter!
No nie
pierdol.
- Dobra Lou,
możemy w końcu wejść? – zapytał się Harry. Tomlinson wyjechał z tymi swoimi
gestami dżentelmena i ruchem ręki, zaprosił nas do środka. Przeszłam przez próg
i miałam ochotę odwrócić głowę w inną stronę, byleby tam nie patrzeć. Syf i
burdel. Żadne inne słowa tego nie opiszą. Wszystkie ciuchy były porozpierdalane
we wszystkich kątach jak po jakiejś wojnie, a na dywanie roiło się od okruszków
popcornu i chipsów. Obłęd. Jak można mieszkać w takiej chujni.
- Ja
pierdole! Louis, wbijałem ci do tego pustego łba, że ja nie przyjeżdżam do
ciebie po to, żeby sprzątać ten syf kurwa!
Znów ta
scenka, czyli nerw Harry’ego i zwał Lou. Jak oni się świetnie dogadują.
- Hazz,
wyluzuj. – jego rysy twarzy złagodniały, jednak ta jego jajcarska twarz, nie
znikała do końca. – postaram się to posprzątać.
Nie wiem czy
to był jakiś wielki krok dla Tomlinsona, ale Harry był tym cholernie
rozbawiony.
- Ty? Ty to
posprzątasz? – uniósł brwi do góry, po chwili unosząc również kąciki ust. –
Louis, proszę cię. Nigdy jeszcze nic nie posprzątałeś przy mnie. Zawsze tylko
obijasz tą dupę przed telewizorem.
- Ej, stary.
– zaczął i przysiadł na oparciu od sofy. Gdyby nie ten syf na niej, byłaby
całkiem ładna. – posprzątam to tylko ze względu na gościa i na twoje nerwy.
Mogę to
nazwać dramą? Harry zrobił minę wielkiego łaskawcy i westchnął.
- Ta.
Domyślałem się tego. – rzucił zwracając
swój wzrok na mnie. Przez ułamek sekundy dojrzałam głębie jego tęczówek.
Kipiące zielenią, przykryte pod wachlarzem rzęs. – Chcesz coś może do picia?
- Umm.. może
jakiś sok poproszę.- wyjąkałam. Kurwa, nienawidzę tego, brzmię wtedy jakbym nie
umiała się wysłowić.
Harry ruszył
w stronę nie dość przestronnej kuchni i wyciągnął wysoką, wąską szklankę,
nalewając do niej soku pomarańczowego.
- Trzymaj. –
podał mi naczynie z pomarańczową cieczą.
- Dziękuję. –
odpowiedziałam z ciepłym uśmiechem i upiłam łyk.
Odstawiłam szklankę na blat i odwróciłam
głowę, w celu zobaczenia jak radzi sobie pan Louis. Grymas wymalowany na jego
twarzy wyglądał przekomicznie. On chyba nie był skory do sprzątania.
Podoba mi się, że jesteś tu szczera, nie owijasz w bawełniane jak inne osoby ;D
OdpowiedzUsuńJak tylko przeczytałam ich przywitanie leżałam ze śmiechu.
Ciekawie, ciekawie.
Pff... Twoja wena wie, że ja czekam na rozdział i mnie nie lubi :c
@Pat_rishia
Nie mogłam się doczekac ich spotkania. Louis bałaganiarz <3 . Jezu, no rozdzial swietny <# oby tak dalej . :)
OdpowiedzUsuń@chomikwgaciach
Hahaha wyobrażałam sobie dom Louisa, taki cały brudny,lool xd Jestem ciekawa, czy sobie poradzi,może July mu pomoże ;33 (aww July to prawie jak Julia *U*) Kocham to opowiadanie ! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!!! @Julia_S_1D