poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 4

    Boże, przepraszam was za taką długą przerwę! I witam! Tak tak, wiem, miało być ff z Niallem lub Harry'm, ale wyszło po równo głosów, więc pomyślałam że zepnę poślady, zrobię lekcje później i napiszę kolejny rozdział Angela <33 Poszło nawet szybko z pisaniem, bo wena mnie chyba kocha :)

No to miłego czytania ♥

Mam nadzieję że się spodoba :3

----------------------------------------------------------------------------------------------------


- Ok, skoro nie masz żadnych ciuchów, chyba czas zabrać się za ich kupno, July. – wrzucił Harry. Szczerze mówiąc, nie liczyłam że poznam osobę, która zaprosi mnie do domu i zechce kupić mi ubrania. To trochę dziwne, i  głupie, szczególnie z mojej strony. Ja nie mam nic w zamian…
- Pozwól, że ja i Harry zabierzemy cię do centrum handlowego i ci coś kupimy, bo sami mieliśmy plany żeby tam pojechać.
No to dobra, teraz już to do mnie dotarło; spotykam fajnego chłopaka w barze, który z chęcią zabiera mnie do domu jego przyjaciela, gdzie zupełnie bezproblemowo pozwalają mi zamieszkać dając darmowe ciuchy. Coś nie gra.
- Jeju, dzięki wam chłopaki, ale ja nie rozumiem… – pokręciłam głową, splątując ręce na klatce piersiowej. W pewnej chwili oboje spojrzeli na siebie.
- Czego nie rozumiesz? – zapytał Lou, chowając dłonie do swoich czarnych, workowatych spodni. Stali obok siebie, więc z łatwością mogłam ich porównać. Totalnie różniące się stylem osoby. Harry ubierał się raczej z nutką niedbałości, na tym polegał ten styl. Louis chyba bardziej preferował zwykłe t-shirty i mniej obcisłe niż Harry spodnie.
- Nie rozumiem dlaczego chcecie mi kupić ubrania, nawet dokładnie mnie nie znając. Ja bym nawet na twoim miejscu nie podchodziła do obcej osoby w barze, Harry.
Brak odpowiedzi. Nie wiem co to miało znaczyć, te totalne zatkanie w ich oczach.

                                                               ( LOUIS )

Nie spotkałem się jeszcze z taką odpowiedzią u dziewczyny. July chyba nie do końca nam ufała, pytając się, dlaczego bezinteresownie jej pomagamy. Nie chcę, żeby sprawa z przeszłości się powtórzyła. Nie po to Harry znalazł dziewczynę, żebym spaprał  do końca tą sprawę. Nie zawiodę go i jej.
- To po prostu pomoc, aniołku. – odezwał się zielonooki. Kurwa, on chyba uwielbiał z całego serca, jak ona się denerwuje.
- Możesz tak do mnie do jasnej cholery nie mówić? Naprawdę, nie cierpię tego. – burknęła. Ona naprawdę ma w sobie dużo uroku.
- Dobra, to możemy ruszać. – obwiesiłem i wskazałem ręką w stronę wyjścia.


                                                                           ***
- No dobra, nie będę przedłużał. – zaczął Harry. – ja i Loueh nie jesteśmy tobie potrzebni w wyborze bielizny czy czegokolwiek, więc tutaj masz 120 funtów. Kup to, co będzie ci potrzebne na ten czas. – brunet wyjął ze swojej kieszeni pieniądze i wręczył July. Jej mina była właściwie mieszanką uczuć. Nie mogłem rozszyfrować jakich, ale było ich pełno. Mimika jej twarzy ukazywała upust milionom emocji.
- Jeju… dziękuję wam, na serio… to jest chore, ale jeszcze raz dzięki. – odpowiedziała ciepłym tonem ukazując szereg prostych zębów. Z jednej strony jest zadziorna i pyskata, ale z drugiej to taki… aniołek…
- Będziemy z Harry’m czekać tutaj, za półtorej godziny na ciebie, pamiętaj że to środek tego centrum. Mam nadzieję, że się nie zgubisz. – spojrzałem na nią spod ukosu, na co odpowiedziała mi chichotem.
- Dobra, to do zobaczenia za półtorej godziny! – krzyknęła oddalając się w stronę sklepu.
- Jest idealna stary. Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie. – wypalił delikatnie Harry, gdy July już nie było widać.
- Dzięki, Hazz. Ja też w to wierzę… obiecałem, że nie popełnię tego samego błędu drugi raz, to nie popełnię. Przyrzekam.

                                                                     ( JULY )

Weszłam do przestronnego sklepu. Ugh, te od zajebania białe podłogi i światła, strasznie mnie otumaniały. Rozejrzałam się po towarze. Ups, chyba weszłam do zbyt markowego sklepu, jak na moje fundusze, starczące na jakąś bieliznę i spodnie. No cóż, ale co mi zaszkodzi pooglądać? No właśnie. Ruszyłam w głębszą strefę sklepu, gdzie uwagę przykuł mi skup wieszaków z tylko niebieską odzieżą. Niebieski to mój ulubiony kolor, nie ukrywajmy. Zaczęłam więc grzebać, przewracając co raz to następną koszulę czy bluzkę. Nagle jedna wpadła mi w oko. Miała rękawy trzy czwarte, ładny kołnierzyk i śliczny ciemny niebieski kolor. Boże, kupiłabym sobie ją, ale gdy spojrzałam na cenę, oczy mi z orbit wyskoczyły.
- Ja pierdolę, za droga, no. – westchnęłam z zrezygnowaniem. Totalna poracha, ale nie mogę wymagać tak dużej sumy hajsu od chłopaków. To i tak już jest nie fair.
- Za droga słonko? – dobiegł mnie głos jakiejś kobiety. Obróciłam się, chcąc ujrzeć źródło głosu i ujrzałam jak na oko starszą ode mnie kobietę. Kilogramy tapety, blond włosy i w chuj obcisła kiecka. Boże, co za plastik fantastic.
- T.. tak, za droga… - jęknęłam. Ten uśmiech ociekał sztucznością. Kto to kurwa jest?
- Ah, pewnie jesteś singlem rybciu.
Że co?
- C… co? Nawet jeśli to co z tego, że nie mam chłopaka, co ma z tym wspólnego że ta koszula jest za droga? – odburknęłam. O co tej kobiecie chodzi?
- Słuchaj, ile masz pieniędzy?
Ciśnienie mi skoczyło. Niech ona sobie idzie, Boże, co za pytania.
- Pierdolone 120 funtów i chuj cię to obchodzi! – wydarłam się, praktycznie na cały sklep. Momentalnie dziesiątki oczu skierowały się na mnie. Fuck.
- No właśnie. W tym rzecz, skarbie. Gdybyś miała chłopaka, nie miałabyś tylko tylu pieniędzy. Porządny chłopak dałby ci porządną sumę, a tak to sama musisz zarabiać i jak widzisz, nie stać cię nawet na koszulę za 300 funtów.
Zapierdolę ją, zapierdolę ją, zapierdolę ją.
- Po pierwsze, to nie moje pieniądze. Od znajomego, Louisa. Po drugie, skąd ty się urwałaś, że ze mną gadać w tak chory sposób? – zapytałam odkładając w końcu tą koszulę, która nigdy zapewne nie trafi do mojej szafy.
- To ci się trafiło, haha.
Ona jest dziwna. Ja pierdolę.
- Co mi się trafiło?
- Wiesz, ja po poznaniu jednego Louisa Tomlinsona, mam dość wszystkich innych Louisów. - czekaj, czekaj… Tomlinson? Czy to nie ten Louis? Nie ogarniam, kurwa.- więc jakbyś trafiła na Tomlinsona, nawet z nim nie rozmawiaj. Skończony fiut.

Zaraz zejdę na zawał. Przysięgam. 

xx

6 komentarzy:

  1. Błagam nawet na kolanach niech July nie zrazi się do Luisa przez tą dziewczynę :c
    Chłopcy świetnie się zachowali ;D
    Dziękuję za nowy rozdział <3

    @Pat_rishia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co było w przeszłości Louis'a. To ma chyba związek z tą "tapeciarą". Mam nadzieję że w następnym rozdziale to wyjaśnisz. :3
    Rozdział jak zawsze asddfdglk *-*
    Czekam na nn ;)

    @chomikwgaciach

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział i świetny blog :) Nie mogę się doczekac nexta ♥

    http://fanfiction-fear-or-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam do mnie: http://this-is-fear-fanfiction.blogspot.com/
    Alex przeprowadza się z bezpiecznej części Londynu do Cholmes Chapel gdzie narkotyki i seks to normalność. Alex chodzi do prywatnego liceum które jest położone po drugiej stronie ulicy liceum publicznego. Do publicznego liceum chodzi Harry, zły chłopak z którym się nie zadziera. Jak zmieni się życie Alex gdy wpadnie w oko Harry'emu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest dobrze, ale może spróbuj używać troszkę mniej potocznych słów :))

    ZAPRASZAM.
    http://other-and-also-the-same.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie się czyta c: twój ff ma bardzo ciekawą tematykę c: życzę weny! X
    Www.letmebeyourlast-firstkiss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń