Mam nadzieję, że się spodoba i komentujcie skarby :)
-------------------------------------------------------------------
Nerwowo
ocierałam swoje kciuki o kostki palców. Jezusie, w co ja się wpakowałam. Chyba
do mnie nie dociera to, że właściwie ufam dwóm chłopakom, których znam jeden
dzień. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Louisa. Zaciśnięta warga i wzrok
szukający pomocy u Harry’ego. Muszę przyznać, że mają hermetyczny sposób
porozumiewania się.
- Tak. Louis
miał dziewczynę, July. – odrzekł Harry, nie spuszczając oczu z nerwowej twarzy
Louisa. W sumie Lou ma dwie osobowości. Przynajmniej, to moje doświadczenia. Ma
opinię drania, ale to się totalnie nie zgadza z jego zachowaniem, wobec mnie.
- Coś nie
tak aniołku? – wrzucił szatyn podnosząc brwi i wydymając usta. Hehe, wyczuwam
chęć odwrócenia mojej uwagi.
- Nie, tylko
tak pytam, no…
Tak. Tylko
tak mam ochotę wykrzyczeć ci prosto w twoją piękną twarz, że nienajlepiej o
tobie mówią, ciołku.
Harry był
skoncentrowany na jeździe. Jego duże dłonie spokojnie spoczywały na granatowej
kierownicy, kiedy przemierzaliśmy prosty kawałek drogi. Słyszałam tylko szum
silnika. Nie rozumiem tej ciszy.
- Jakie
filmy lubisz, aniołku? – zapytał Lou. Boże, no nie mam siły. Oni poważnie,
nadużywają tego słowa. To nie jest do kurwy nędzy fajne. Aniołek… ?
- Powtarzasz
się, Tomlinson. – warknęłam. – nie prowokuj mnie, proszę cię.
Ja pierdolę,
ten koleś to prowokacyjna i złośliwa istota. Nie wiem czy to te jego pieprzone
i niepohamowane poczucie humoru, czy wredny charakter.
- Hm… Lubię
komedie, dramaty… konkretnie nie mam ulubionego filmu. – odpowiedziałam zakładając
niesforny kosmyk włosów za ucho. Boże, moje włosy to chyba jeden wielki kołtun.
Od kiedy ja się nie czesałam? Czas na porządny prysznic i wygodne łóżko.
- To co
powiecie na kino? – oznajmił Harry. Spojrzał na lusterko, a ja spotkałam jego
głęboki wzrok. Zielone tęczówki, wachlarz drobnych rzęs i loki opadające na
czoło. Boże… powalał mnie chwilami.
- Właśnie,
chciałabyś wyjść do kina July? – wyrwał mnie głos Louisa. Obydwoje mieli
charakterystyczne głosy, na pewno. Tylko że głos Harry’ego był nadziewany
pociągającą i dojrzałą chrypą, a Lou posiadał wyższy i zdecydowanie mniej
głęboki głos, lekko... zadziorny, nastoletni..?
- Wiecie,
jestem… um, zmęczona. Może obejrzymy coś w domu? – wydukałam. Naprawdę byłam
zmęczona i możliwe, że nawet na komedii czy horrorze bym przysnęła. A
wyprowadzenie ‘’śpiącej królewny’’ z sali kinowej, nie jest łatwe… Wolę zasnąć
w domu. O tak, to lepszy wybór. – w każdym razie dzięki za propozycję, chłopcy.
- No to
podrzucę was do domu, a ja pojadę jeszcze po jakiś popcorn czy colę. – rzekł brunet,
na co Louis odpowiedział skinięciem głowy. Nie spojrzał na mnie, tylko odwrócił
się i wlepił swój wzrok w szybę…
***
- Jeśli
chcesz coś zjeść, lub się napić, to śmiało, masz wszystko w kuchni. – powiedział
ciepłym tonem Louis, i otworzył drzwi od mieszkania. Och. Na szczęście nie
uderzyła mnie fala syfu. Było czyściej. No, te mieszkanie jest ładne, ale chyba
tylko wtedy jak Harry zainterweniuje i weźmie do pionu Tomlinsona, bo on nie
przepada za porządkiem.
- Ok,
dziękuję.. – odpowiedziałam nieśmiało i odłożyłam torbę z kupioną odzieżą na najbliższą,
wolną komódkę. Chłopak w tym czasie wszedł do kuchni i zajął się, sama nie wiem
czym. Chyba wykładał jakieś naczynia, szklanki, w każdym razie tłukł się ze
szklanymi rzeczami. Rozglądałam się po pokoju gościnnym. Nawet nie był duży.
Teraz mogę sobie pooglądać jego mieszkanie dokładniej. Na ścianach
gdzieniegdzie wisiały jego – jak przypuszczałam – stare fotografie. Miał
dłuższe włosy, może nawet trochę ciemniejsze. Wyglądał jak zwykły pospolity
nastolatek. O Boże… a następne zdjęcie.. miał tam króciutkie włosy. Nie
wytrzymałam i musiałam cicho zachichotać. To chyba była jego najgorsza decyzja
w sprawie fryzury.
- Co tak
chichoczesz, aniołku, co? – dobiegł mnie
jego głos. Po chwili ujrzałam jego sylwetkę w progu. Stał oparty jedną ręką, z
tym swoim uśmieszkiem. Uroczy gość. Czasami uroczy…
- Louis no!
Nie mów tak do mnie. – burknęłam ściągając brwi. Zaśmiał się cicho. Co za
człowiek.. – a chichoczę przez to zdjęcie. – odpowiedziałam zadziornie i
wskazałam na fotografię. Jezus, jeszcze raz tam spojrzę, a wybuchnę gromkim
śmiechem, nie chichotem.
- July…
każdy zalicza jakieś wpadki dotyczące wyglądu, a ja… - zaciął się na chwilę i
westchnął unosząc kąciki ust. Znów się zaśmiałam. – ja po prostu jestem
bezguściem a… - nie zdążył dokończyć bo wybuchłam głośnym śmiechem. Nie mogłam się
powstrzymać. Śmiałam się bez przerwy, aż upadłam na miękką sofę. Kurcze, chyba
mnie brzuch ze śmiechu bolał.
- Ej, July! Nie
śmiej się!
Jego
ostrzeżenia chyba jeszcze bardziej mnie śmieszyły. Dobra, opanuj się July.
- Dobra,
dobra Lou. Tylko się nie bulwersuj tak. – wydukałam. Muszę przyznać, że draka z
nim, to nawet przyjemna rzecz.– ty cioto…
Myliłam się
co do analizy jego charakteru i umiejętności
prowokacji ludzi. Ja jestem od niego lepsza, bo go wkurzyłam. Albo sprowokowałam do… do tego, żeby rzucił
we mnie poduszką i zwiał. Dostałam delikatnego cios w głowę, pomarańczową
poduszką. Tak chce się bawić? On nie wie z kim zadziera. W pośpiechu zrzuciłam
buty z moich stóp, wzięłam poduszkę i ruszyłam za Tomlinsonem. Dostanie się mu!
Tak że ta jego fryzurka nie będzie już taka ułożona… z mojej twarzy nie
schodził uśmiech. Zawsze byłam zwolenniczką dobrej, nawet dziecięcej zabawy.
Widocznie Louis również. Wyszłam z salonu i stanęłam w korytarzu.
Gdzie on
był? Serio, te mieszkanie nie było jakieś wybitne duże, on może być tylko w
kuchni, w łazience lub w pozostałych 2 pokojach. No dalej, rusz mózg July.
Poszłam do kuchni. Pusto… Boże, ja się bawię w chowanego w wieku 20 lat…
Zdążyłam
obrócić głowę bo stronę drzwi do jednego z dwóch nieznanych mi jak dotąd pokoi,
a Louis wyskoczył z łazienki i mnie dopadł. Awr, ja przygrywam! Przerzucił mnie
przez ramię i zaczął się śmiać. Jak dziecko… Ja też nie żałowałam sobie
śmiechu. To była naprawdę frajda. Aż nie mogę uwierzyć, że zwykła, niedojrzała
draka z Lou, może wywołać u mnie ból brzucha, spowodowany śmiechem.
- A widzisz!
Z panem Tomlisonem się nie zadziera, aniołku! – okrzyknął.
xx