niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 1

      No więc jedziemy z pierwszym rozdziałem! <3 Mam nadzieję że się wam spodoba, liczę na komentarze ♥ Kolejny rozdział będzie za około 2 dni :)

Enjoy   x


--------------------------------------------------------------------------



               Szwendałam się po tych ulicach nie wiadomo jak długo. Mijałam tylko migające, stare latarnie, opustoszałe chatki i wraki nie wiadomo nawet czego. Chłodny wiatr rozwiewał moje włosy, które plątały się tańcząc pod jego wpływem. Otarłam dłońmi moje ramiona, czując gęsią skórkę. Było mi zimno. Zajebiście. Musiałam się gdzieś zatrzymać, nie mogłam tak iść całą noc marznąć.
         Przeszłam jakieś dobre 2 kilometry. Nogi bolały mnie jak nigdy, a moje ręce były lodowate. Miałam nadzieję, że  wyjdę z tej opustoszałej wioski, napotkam jakiś przytulny bar, gdzie znajdzie się jakaś kipiąca sympatią osoba chcąca postawić mi ciepły posiłek. Jednak nie. Moje jebane szczęście musiało przywiać mi pod nos jakiś zasyfiały lokal dla kowbojów. Nie chciałam tam wchodzić, ale z drugiej strony wolę przetrwać tą noc, niż włóczyć się jak jakaś sierota. Stanęłam przed podniszczonymi drzwiami i wzięłam wdech. Pchnęłam je. Od razu uderzyła mnie woń alkoholu i papierosów, z lekko wyczuwalnym akcentem cygar. Ta, ten widok to standard w westernach. Znudzony życiem kelner, parę zarośniętych facetów przy starym stole do bilarda , no i parę lasek przy stolikach. Przygryzłam dolną wargę i nie zwracając uwagi na pary oczu skierowanych na mnie, usiadłam na barowym krzesełku biorąc wdech. Napotkałam szorstki wzrok barmana o czarnych oczach. Przerażał mnie… Jakby mu się bliżej przyjrzeć, to on wyglądał jak na wiecznym haju. No cóż, panująca atmosfera totalnie do mnie nie pasowała. Musiałam zgrywać jakąś zimną sukę. No, nie pierwszy raz muszę to robić, ale w tym świecie nie dasz sobie rady jako wrażliwa i pełna uczuć osoba. Moja warga znów powędrowała między zęby. Normalna rzecz gdy się denerwuję. Nie lubiłam tego.
- Coś panience podać? – dobiegł mnie głos mężczyzny stojącego za ladą. Mówiąc to, nie przerywał wycierać jakiegoś kieliszka ściereczką. Kipiał monotonią. Jego kamienna twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Nie, dziękuję. – rzuciłam z niemym uśmiechem. Co prawda, brała mnie ochota na mocnego shota, ale bez kasy nie ma na co liczyć. Barman skinął głową i ruszył w lewo do kolejnego kolesia. Okręciłam się na wysokim krzesełku i spojrzałam na resztę lokalu. Ugh, smród papierosów i cygar przechodził ludzkie pojęcie. Jeśli kiedykolwiek wrócę do domu, to pierwsze co, to wpadnę pod prysznic. Coś czułam, że ciuchy mi prześmierdły. No nic, nie jadłam od dobrej doby, co dało się we znaki. Musiałam coś zjeść, więc muszę zrobić coś, żeby zdobyć trochę hajsu. Moją uwagę przykuła grupka ludzi prowadząca zaciętą dyskusję przy stole bilardowym. Zacznijmy od tego że byłam pewna, że są nawaleni. Głupawe uśmieszki, łamiący się język. Nie mogłam usłyszeć nic sensownego oprócz bełkotu.
- Hej śliczna. Postawić ci drinka? – zapytał dosiadający się obok facet. Gdy na niego spojrzałam miałam ochotę zwymiotować. Obcięty z garnka, przetłuszczone włosy, siwiejące już wąsy i brudne wielkie łapska. Ohyda. Każda normalna laska wstałaby i ruszyła w stronę jakiś młodszych, ale nie ja. Naprawdę chciałabym sobie pójść, ale on zaproponował mi drinka. Chociaż to. Wezmę tego drinka, podziękuję i go spławię.
- Byłoby mi bardzo miło. – odpowiedziałam, a na moje twarzy zawitał przymuszony uśmiech. On tylko skinął głową i zawołał barmana, który natychmiast przybył.
- Dwa shoty proszę.
Po odebraniu zamówienia, wzięłam malutki kieliszek w dłoń i z trudem wygięłam usta w uśmiechu. Z zamachem przycisnęłam kieliszek do ust a jego zawartość wylana na moim języku była powodem późniejszego grymasu na mojej twarzy. Mocne. No dobra, mam drinka, to czas się ulotnić z dala od tego jełopa.
- Przepraszam, muszę iść do toalety. – powiedziałam nie za pewnie i zeskoczyłam z krzesła barowego. Nie miałam zielonego pojęcia czy ten facet się zdziwił moim odejściem czy nie, z resztą nie obchodziło mnie to. Szukałam wzrokiem jakiegoś kąta. Postałabym tam a ten staruch by mnie nie szukał. W każdym razie był taki kącik, koło tego stołu do bilarda. Stanęłam oparta w rogu przypatrując się bawiącym ludziom. No, dość dobrze się bawiącym . Byli jak dzikie zwierzęta tańczące na stole bilardowym. Każdy śpiewał jakieś piosenki, a w tle było słychać przymulone śmiechy. Można było powiedzieć że odstawałam od tamtego towarzystwa będąc trzeźwa. Do moich uszu dobiegł dźwięk pierwszych melodii piosenki. Nie kojarzyłam jej, ale porywała do tańca. Nie minęło 5 minut a tłum ludzi był wstawiony. Wszyscy tańczyli  na blatach, stołach, w różnych miejscach. Ja tylko to obserwowałam. Ciekawe jak to musiało wyglądać, jakaś trzeźwa laska przypatruje się jak inni się dobrze bawią na bani. Z moich zamyśleń wyrwał mnie delikatny uścisk na nadgarstku. Przeniosłam wzrok na sprawcę. Młody chłopak, około 20 lat. Dość przystojny. Dość… no nawet bardzo. Pierwszy raz widzę tak urodnego mężczyznę, jeśli go tak mogę nazwać. Miał urocze loki i zielone oczy z akcentem szmaragdu.  Zdziwiłabym się gdyby nie miał dziewczyny.
- Wskakuj! –  krzyknął wskazując głową na stół bilardowy. Starał się przekrzykiwać muzykę. Jego propozycja była ciekawa, ale gdybym chciała tam wskoczyć na pewno można by było mnie tam dostrzec wcześniej.
- Nie, dziękuję! – również musiałam się drzeć. Skąd w ogóle leciała ta muzyka?!
- No dawaj! To jest świetna zabawa, nie stój tak tylko chodź!
On nie dawał za wygraną. Ugh, uparty. Wspominałam o tym, że on dalej trzymał moją dłoń?
-Oh, no dobra! – jakoś mu uległam. I tak nie mogłabym stać w tym kącie całą noc. Najwyżej odpłacę kacem. Postawiłam jedną nogę na zielonej powierzchni, a przy pomocy silnej dłoni zielonookiego, z gracją stanęłam koło niego. Boże, ta jego stylówa… Zabójcza. Podarte spodnie, koszula w kratę, zjechane buty w stylu kowbojek i wisiorek w kształcie klucza. Nie musiałam się rozglądać na boki, wiadomo było że wszystkie laski się na niego gapią.
- A więc co robisz  tak samotnie w tym barze? – zapytał przybliżając  się, aby nie krzyczeć. Muzyka była tak głośnia, że aż nie do zniesienia.
- Długa historia. – odpowiedziałam przygryzając dolną wargę. Nie chciałam żeby pytał się o szczegóły. Nie miałam najmniejszej ochoty opowiadać mu o tym gównie w które się wpakowałam. Chcąc odwrócić jego uwagę od tego tematu zaczęłam ruszać się w rytm muzyki. Tańczyłam.
- No to mi opowiedz tą długą historię.
Aha. Zapomniałam. Pan uparty jest upierdliwym człowiekiem. Ja pierdole, niech on sobie idzie.
- Bardzo chcesz abym ci ją opowiadała? – spytałam z resztami nadziei że odechce mu się słuchać tej dramy.
- Tak. Bardzo.
Zajebiście. Nie wiem co ma mi to dać że mu to opowiem, ale wolę mieć spokój niż się z nim sprzeczać.

                                                                              ***

- Wow… ciekawie spędziłaś ten czas. – wybąkał biorąc łyk kolejnego z kolei drinka. Podczas mojej ‘opowieści’ nie żałowaliśmy sobie alkoholu, jednak zachowaliśmy trzeźwość umysłu.
- Ta… no i teraz nie mam totalnie gdzie się podziać. – dodałam i odstawiłam kieliszek na blat.
- No a gdzie jechałaś?
- Do Doncaster. – odpowiedziałam.
- Och, tak się składa że ja też, tylko zatrzymałem się w tym barze na krótką przerwę. – westchnął i odwrócił wzrok w moją stronę. Czy on coś sugerował?
- No to… fajnie. – speszyłam się. Był miłym gościem, ale nie ufam takim.
- Chodzi mi o to, że zamiast się włóczyć nie wiadomo gdzie, możesz zabrać się ze mną. Z chęcią cię zawiozę. – no i propozycja padła. Przygryzłam dolną wargę nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Totalna pustka. Z jednej strony nie chciałam mu ufać, ale z drugiej, miałam nadzieję na jakiś autostop. Kurwa, te moje niezdecydowanie.
- A do kogo jedziesz? – spytałam.
- Do przyjaciela, Louisa. To jedziesz? – powiedział a na jego twarzy zawitał piękny uśmiech. Urocze.
- Dobra. Jadę. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? – uniósł brew do góry. Ha, zdziwił się.
- Kupisz mi pączka. Jestem głodna, nie mogę tak jechać - Jego mina była bezcenna. Chyba nigdy jej nie zapomnę.

- Okay… kupię ci tego pączka, jak tak bardzo chcesz. – rzekł i podał mi rękę, a ja zeszłam z krzesełka. 

4 komentarze:

  1. Super! Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział boski :) ciekawi mnie jak potoczy się jej historia :)
    czekam na nn :)
    @chomikwhaciach

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstra! czekam na kolejny
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozwaliłaś mnie z tym pączkiem, nie wiem dlaczego, ale to było... urocze ;3
    Podoba mi się w Twoim ff, że nie tworzysz takiej typowej grzecznej, ułożonej dziewczynki, a dziewczynę z własnym charakterem.
    Fajnie, że bohaterka nie rozpoznała od razu Hazzy i nie rzuciła mu się na szyję z krzykiem.
    Świetnie się czyta, nie widzę jakiś błędów i powtórzeń, a to mi się podoba ;D
    Dziękuję, że powiadomiłaś mnie o nowej notce.
    Możesz mnie zawsze tak powiadamiać jeśli to nie problem?
    Wybacz, że tyle zajęło mi pisanie tego komentarza, ale miałam mały problem z internetem :3
    Uwielbiam Twój blog i nie wiesz jak się cieszę, że jest to ff o Louisie (chyba coś źle napisałam :c)
    Czekam z niecierpliwością @Pat_rishia

    OdpowiedzUsuń