Enjoy x
--------------------------------------------------------------------------
Szwendałam się po tych ulicach
nie wiadomo jak długo. Mijałam tylko migające, stare latarnie, opustoszałe
chatki i wraki nie wiadomo nawet czego. Chłodny wiatr rozwiewał moje włosy,
które plątały się tańcząc pod jego wpływem. Otarłam dłońmi moje ramiona, czując
gęsią skórkę. Było mi zimno. Zajebiście. Musiałam się gdzieś zatrzymać, nie
mogłam tak iść całą noc marznąć.
Przeszłam jakieś dobre 2 kilometry.
Nogi bolały mnie jak nigdy, a moje ręce były lodowate. Miałam nadzieję, że wyjdę z tej opustoszałej wioski, napotkam
jakiś przytulny bar, gdzie znajdzie się jakaś kipiąca sympatią osoba chcąca
postawić mi ciepły posiłek. Jednak nie. Moje jebane szczęście musiało przywiać
mi pod nos jakiś zasyfiały lokal dla kowbojów. Nie chciałam tam wchodzić, ale z
drugiej strony wolę przetrwać tą noc, niż włóczyć się jak jakaś sierota. Stanęłam
przed podniszczonymi drzwiami i wzięłam wdech. Pchnęłam je. Od razu uderzyła
mnie woń alkoholu i papierosów, z lekko wyczuwalnym akcentem cygar. Ta, ten
widok to standard w westernach. Znudzony życiem kelner, parę zarośniętych
facetów przy starym stole do bilarda , no i parę lasek przy stolikach.
Przygryzłam dolną wargę i nie zwracając uwagi na pary oczu skierowanych na
mnie, usiadłam na barowym krzesełku biorąc wdech. Napotkałam szorstki wzrok
barmana o czarnych oczach. Przerażał mnie… Jakby mu się bliżej przyjrzeć, to on
wyglądał jak na wiecznym haju. No cóż, panująca atmosfera totalnie do mnie nie
pasowała. Musiałam zgrywać jakąś zimną sukę. No, nie pierwszy raz muszę to
robić, ale w tym świecie nie dasz sobie rady jako wrażliwa i pełna uczuć osoba.
Moja warga znów powędrowała między zęby. Normalna rzecz gdy się denerwuję. Nie
lubiłam tego.
- Coś
panience podać? – dobiegł mnie głos mężczyzny stojącego za ladą. Mówiąc to, nie
przerywał wycierać jakiegoś kieliszka ściereczką. Kipiał monotonią. Jego
kamienna twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Nie,
dziękuję. – rzuciłam z niemym uśmiechem. Co prawda, brała mnie ochota na
mocnego shota, ale bez kasy nie ma na co liczyć. Barman skinął głową i ruszył w
lewo do kolejnego kolesia. Okręciłam się na wysokim krzesełku i spojrzałam na
resztę lokalu. Ugh, smród papierosów i cygar przechodził ludzkie pojęcie. Jeśli
kiedykolwiek wrócę do domu, to pierwsze co, to wpadnę pod prysznic. Coś czułam,
że ciuchy mi prześmierdły. No nic, nie jadłam od dobrej doby, co dało się we
znaki. Musiałam coś zjeść, więc muszę zrobić coś, żeby zdobyć trochę hajsu.
Moją uwagę przykuła grupka ludzi prowadząca zaciętą dyskusję przy stole
bilardowym. Zacznijmy od tego że byłam pewna, że są nawaleni. Głupawe
uśmieszki, łamiący się język. Nie mogłam usłyszeć nic sensownego oprócz
bełkotu.
- Hej
śliczna. Postawić ci drinka? – zapytał dosiadający się obok facet. Gdy na niego
spojrzałam miałam ochotę zwymiotować. Obcięty z garnka, przetłuszczone włosy,
siwiejące już wąsy i brudne wielkie łapska. Ohyda. Każda normalna laska
wstałaby i ruszyła w stronę jakiś młodszych, ale nie ja. Naprawdę chciałabym
sobie pójść, ale on zaproponował mi drinka. Chociaż to. Wezmę tego drinka,
podziękuję i go spławię.
- Byłoby mi
bardzo miło. – odpowiedziałam, a na moje twarzy zawitał przymuszony uśmiech. On
tylko skinął głową i zawołał barmana, który natychmiast przybył.
- Dwa shoty
proszę.
Po odebraniu
zamówienia, wzięłam malutki kieliszek w dłoń i z trudem wygięłam usta w
uśmiechu. Z zamachem przycisnęłam kieliszek do ust a jego zawartość wylana na
moim języku była powodem późniejszego grymasu na mojej twarzy. Mocne. No dobra,
mam drinka, to czas się ulotnić z dala od tego jełopa.
-
Przepraszam, muszę iść do toalety. – powiedziałam nie za pewnie i zeskoczyłam z
krzesła barowego. Nie miałam zielonego pojęcia czy ten facet się zdziwił moim
odejściem czy nie, z resztą nie obchodziło mnie to. Szukałam wzrokiem jakiegoś kąta.
Postałabym tam a ten staruch by mnie nie szukał. W każdym razie był taki kącik,
koło tego stołu do bilarda. Stanęłam oparta w rogu przypatrując się bawiącym
ludziom. No, dość dobrze się bawiącym . Byli jak dzikie zwierzęta tańczące na
stole bilardowym. Każdy śpiewał jakieś piosenki, a w tle było słychać
przymulone śmiechy. Można było powiedzieć że odstawałam od tamtego towarzystwa
będąc trzeźwa. Do moich uszu dobiegł dźwięk pierwszych melodii piosenki. Nie
kojarzyłam jej, ale porywała do tańca. Nie minęło 5 minut a tłum ludzi był
wstawiony. Wszyscy tańczyli na blatach,
stołach, w różnych miejscach. Ja tylko to obserwowałam. Ciekawe jak to musiało
wyglądać, jakaś trzeźwa laska przypatruje się jak inni się dobrze bawią na
bani. Z moich zamyśleń wyrwał mnie delikatny uścisk na nadgarstku. Przeniosłam
wzrok na sprawcę. Młody chłopak, około 20 lat. Dość przystojny. Dość… no nawet
bardzo. Pierwszy raz widzę tak urodnego mężczyznę, jeśli go tak mogę nazwać.
Miał urocze loki i zielone oczy z akcentem szmaragdu. Zdziwiłabym się gdyby nie miał dziewczyny.
- Wskakuj!
– krzyknął wskazując głową na stół
bilardowy. Starał się przekrzykiwać muzykę. Jego propozycja była ciekawa, ale
gdybym chciała tam wskoczyć na pewno można by było mnie tam dostrzec wcześniej.
- Nie,
dziękuję! – również musiałam się drzeć. Skąd w ogóle leciała ta muzyka?!
- No dawaj!
To jest świetna zabawa, nie stój tak tylko chodź!
On nie dawał
za wygraną. Ugh, uparty. Wspominałam o tym, że on dalej trzymał moją dłoń?
-Oh, no
dobra! – jakoś mu uległam. I tak nie mogłabym stać w tym kącie całą noc.
Najwyżej odpłacę kacem. Postawiłam jedną nogę na zielonej powierzchni, a przy
pomocy silnej dłoni zielonookiego, z gracją stanęłam koło niego. Boże, ta jego
stylówa… Zabójcza. Podarte spodnie, koszula w kratę, zjechane buty w stylu
kowbojek i wisiorek w kształcie klucza. Nie musiałam się rozglądać na boki,
wiadomo było że wszystkie laski się na niego gapią.
- A więc co
robisz tak samotnie w tym barze? –
zapytał przybliżając się, aby nie
krzyczeć. Muzyka była tak głośnia, że aż nie do zniesienia.
- Długa
historia. – odpowiedziałam przygryzając dolną wargę. Nie chciałam żeby pytał
się o szczegóły. Nie miałam najmniejszej ochoty opowiadać mu o tym gównie w
które się wpakowałam. Chcąc odwrócić jego uwagę od tego tematu zaczęłam ruszać się
w rytm muzyki. Tańczyłam.
- No to mi opowiedz
tą długą historię.
Aha.
Zapomniałam. Pan uparty jest upierdliwym człowiekiem. Ja pierdole, niech on
sobie idzie.
- Bardzo
chcesz abym ci ją opowiadała? – spytałam z resztami nadziei że odechce mu się
słuchać tej dramy.
- Tak.
Bardzo.
Zajebiście.
Nie wiem co ma mi to dać że mu to opowiem, ale wolę mieć spokój niż się z nim
sprzeczać.
***
- Wow…
ciekawie spędziłaś ten czas. – wybąkał biorąc łyk kolejnego z kolei drinka.
Podczas mojej ‘opowieści’ nie żałowaliśmy sobie alkoholu, jednak zachowaliśmy
trzeźwość umysłu.
- Ta… no i
teraz nie mam totalnie gdzie się podziać. – dodałam i odstawiłam kieliszek na
blat.
- No a gdzie
jechałaś?
- Do
Doncaster. – odpowiedziałam.
- Och, tak
się składa że ja też, tylko zatrzymałem się w tym barze na krótką przerwę. –
westchnął i odwrócił wzrok w moją stronę. Czy on coś sugerował?
- No to…
fajnie. – speszyłam się. Był miłym gościem, ale nie ufam takim.
- Chodzi mi
o to, że zamiast się włóczyć nie wiadomo gdzie, możesz zabrać się ze mną. Z
chęcią cię zawiozę. – no i propozycja padła. Przygryzłam dolną wargę nie
wiedząc co mam odpowiedzieć. Totalna pustka. Z jednej strony nie chciałam mu
ufać, ale z drugiej, miałam nadzieję na jakiś autostop. Kurwa, te moje
niezdecydowanie.
- A do kogo
jedziesz? – spytałam.
- Do
przyjaciela, Louisa. To jedziesz? – powiedział a na jego twarzy zawitał piękny
uśmiech. Urocze.
- Dobra.
Jadę. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? –
uniósł brew do góry. Ha, zdziwił się.
- Kupisz mi
pączka. Jestem głodna, nie mogę tak jechać - Jego mina była bezcenna. Chyba
nigdy jej nie zapomnę.
- Okay…
kupię ci tego pączka, jak tak bardzo chcesz. – rzekł i podał mi rękę, a ja
zeszłam z krzesełka.
Super! Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział <3 ;**
OdpowiedzUsuńrozdział boski :) ciekawi mnie jak potoczy się jej historia :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn :)
@chomikwhaciach
Ekstra! czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Rozwaliłaś mnie z tym pączkiem, nie wiem dlaczego, ale to było... urocze ;3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w Twoim ff, że nie tworzysz takiej typowej grzecznej, ułożonej dziewczynki, a dziewczynę z własnym charakterem.
Fajnie, że bohaterka nie rozpoznała od razu Hazzy i nie rzuciła mu się na szyję z krzykiem.
Świetnie się czyta, nie widzę jakiś błędów i powtórzeń, a to mi się podoba ;D
Dziękuję, że powiadomiłaś mnie o nowej notce.
Możesz mnie zawsze tak powiadamiać jeśli to nie problem?
Wybacz, że tyle zajęło mi pisanie tego komentarza, ale miałam mały problem z internetem :3
Uwielbiam Twój blog i nie wiesz jak się cieszę, że jest to ff o Louisie (chyba coś źle napisałam :c)
Czekam z niecierpliwością @Pat_rishia